Recenzje rodziców uczniów naszej szkoły
RODZICE POLECAJĄ
Wiedząc o tym, że największym autorytetem naszych wychowanków są ich rodzice, postanowiliśmy poprosić właśnie ich o pomoc w zachęcaniu dzieci
i młodzieży do czytania. Owocem tej współpracy stały się poniższe recenzje. Zachęcamy do zapoznania się z propozycjami lekturowymi.
„Dzieci z Bullerbyn” Astrid Lindgren
"Dzieci z Bullerbyn" to jedna z najsłynniejszych książek szwedzkiej pisarki Astrid Lindgren i zarazem jedna z najsłynniejszych książek dla dzieci w ogóle. Jak tytuł wskazuje, opowiada o dzieciach mieszkających w maleńkiej wiosce Bullerbyn. Główną bohaterką i narratorką jest Lisa. To poprzez jej opowiadanie czytelnik poznaje losy jej, jej braci – Lassego i Bossego, zamieszkałych w Zagrodzie Środkowej, sąsiada z Zagrody Południowej czyli Ollego oraz Britty i Anny – dwóch siostr z Zagrody Północnej. Jak nas informuje, to wszystkie dzieci, które tu mieszkają, do czasu aż pojawia się siostrzyczka Ollego- Kerstin.
Prosta, lecz barwna, żywa i wielokrotnie zabawna narracja, sprawia, że jest to książka wysoce interesująca i uniwersalna. Przyjemnie się ją czyta dzieciom w wieku szkolnym, które absolutnie mogą się utożsamiać z bohaterami, a w obecnych nastawionych na konsumpcjonizm czasach, pokazuje, że radość można czerpać z najprostszych rzeczy. Przyjemnie się ją czyta i dorosłym, gdyż przenosi ich do wspomnień z własnego dzieciństwa, pozwala na refleksję i również przypomina, że można cieszyć się z drobiazgów i dnia bieżącego.
"Dzieci z Bullerbyn" to najlepsza książka z dzieciństwa jaką przeczytałam. Co do tego nie mam najmniejszych wątpliwości. W zasadzie to jedna z nielicznych książek z początków mojej przygody z lekturą, którą przeczytałam "jednym tchem". Stąd darzę ją ogromnym sentymentem.
Autorka nie sili się na ckliwą, poruszającą pokłady wrażliwości opowieść, nie wzrusza do łez, jeśli już mamy tu łzy, to są to łzy śmiechu. Nie taki jest cel tej książki zdecydowanie. Książka ta, nie opisuje też żadnych niesamowitych, nierealnych przygód, które w normalnym życiu nie miałyby szans większości czytelnikom się przydarzyć, tutaj dzieci z dostępnych środków kreują sobie swoje własne przygody. Takie teoretycznie proste, codzienne życie raczej trudno, aby mogło zainteresować dzieci na dłużej, ale genialny przekaz, nie pozwala się od niej oderwać. Zwykłe wydarzenia jak pójście po wakacyjnej przerwie do szkoły, jazda na saneczkach, zabawy w stogu siana, opieka nad psem, młodszym dzieckiem, wymiana zakładek, różne wzajemne psikusy między chłopcami, a dziewczynkami, nieraz i kłótnie, pokazują czytelnikowi, że jest on taki jak te dzieci właśnie, że proste życie może być pełne radości, beztroski i frajdy, choć nie całkiem pozbawione zawirowań i tarapatów. Dla mnie jako dziecka, było to bezcenne doświadczenie.
Astrid Lindgren w naturalny sposób wplotła w losy dzieci sporą część szwedzkich tradycji. Można przeczytać jak szwedzkie dzieci spędzają Wielkanoc
i Boże Narodzenie, można co nieco dowiedzieć się o trollach, przebierankach za Babę Jagę i wielu innych.
"Dzieci z Bullerbyn" to książka, której szczegóły z biegiem czasu ulegają zatarciu, ale jej ogólne przesłanie wbija się w pamięć na długie lata, a może nawet i na zawsze. To lektura pełna ciepła, bliska sercu, przywołująca wspomnienia, motywująca do przygody i beztroskiej zabawy (nie tylko dzieci). Jej wspomnienie wywołuje na twarzach tych co ją przeczytali, choćby i wiele lat temu, uśmiech i nostalgię. Tak jest również i w moim przypadku. Jako mamę bardzo cieszył mnie fakt, że czytając własnym dzieciom" Dzieci z Bullerbyn", mogłam przekazać im miłość do tej książki, że mogłam przysiąść i ponownie zagłębić się w tę zwykłą- niezwykłą lekturę. Po jej przeczytaniu z nieskrywaną radością i satysfakcją przyznaję, że miłość do tej książki została przekazana dalej. A najcenniejszy jej element to wspólny śmiech podczas jej czytania, czasem i do łez. Myślę, że taka właśnie powinna być idealna książka dla dzieci (i nie tylko...).
Rodzic uczennicy z kl. I a
Henryk Sienkiewicz „W pustyni i w puszczy”
Każdy z nas ma taką książkę z dzieciństwa do której lubi wracać. Często odtwarzamy w myślach sceny i bohaterów przygód z przeczytanej kiedyś książki. Z pewnością jedną z takich książek jest "W pustyni i w puszczy" Henryka Sienkiewicza.
Choć była to dość obszerna książka jak na ucznia piątej klasy to nie stanowiło to żadnego problemu, gdyż była ciekawa, pełna przygód i wzruszających momentów. Bohaterami byli nastoletni Staś i jego młodsza koleżanka Nel. Młodemu czytelnikowi łatwo utożsamić się z przedstawianymi przez autora rówieśnikami; a także przenieść się myślami w miejsce gdzie toczyły się losy bohaterów.
Przygody Stasia i Nel są dla czytelnika podróżą w nieznane, odległe tereny. Podczas lektury można poznać zwyczaje i życie afrykańskich plemion. Również obcowanie bohaterów z egzotycznymi zwierzętami pobudza wyobraźnię i zainteresowanie młodych odbiorców.
Śmiało mogłabym polecić tą powieść zarówno dzieciom jak i dorosłym.
Rodzic ucznia z kl. Ic
Maria Konopnicka „O krasnoludkach i o sierotce Marysi"
Książkę "O krasnoludkach i o sierotce Marysi" napisała Maria Konopnicka na prośbę wydawcy do zakupionych przez niego rysunków. Były na nich krasnoludki i dziewczynka z gąskami. Została wydana po raz pierwszy w 1895 roku i od tej pory zachwyca czytelników. . Przeczytałam ją z zapartym tchem będąc w trzeciej klasie szkoły podstawowej, chociaż była to lektura dla klasy czwartej.
Jest to przepiękna opowieść o najważniejszych wartościach, takich jak dobroć, miłosierdzie i umiłowanie ziemi ojczystej. Głównymi bohaterami są krasnoludki - poddani króla Błystka: Koszałek-Opałek, Podziomek, Sikorek, Modraczek oraz gęsiarka Marysia. Do dzisiaj wspominam jak z zaciekawieniem czytałam o przygodach biednej sierotki. Pasła ona gąski, które były jej całym światem, a kiedy podusił je lis Sadełko, wyruszyła do królowej Tatry prosić o przywrócenie im życia. Towarzyszyły jej w tej podróży krasnoludki poszukujące pierwszych oznak przyjścia wiosny.
Dziś mogę powiedzieć, że jest to moja ulubiona książka z czasu dzieciństwa, stoi także na honorowym miejscu regału z książkami moich dzieci. Zachęcam do przeczytania przygód Marysi i krasnoludków wszystkie dzieci, bo jest to bardzo wartościowa lektura.
Rodzic ucznia z klasy II b
Lucy Maud Montgomery"Ania z Zielonego Wzgórza"
Moja przygoda z powieścią Lucy Maud Montgomery "Ania z Zielonego Wzgórza, rozpoczęła się jeszcze wtedy, kiedy jako 10 letnia dziewczynka obejrzałam film. Skrajne emocje które towarzyszyły mi podczas sensu filmowego sprawiły, iż od razu sięgnęłam po I część tej niesamowitej powieści, a później po następną i kolejną z serii. I tak w bardzo krótkim czasie zatraciłam się w niej bez pamięci.
Główną bohaterką książki jest Ania Shirley. Jej nie łatwe życie, śmierć rodziców kiedy była jeszcze malutką dziewczynką, ciągłe zmienianie domu, trafiane do kolejnych opiekunów, którzy okazywali się gorsi od poprzednich, sprawiła że Anna trafiła w końcu na Wyspie Księcia Edwarda w Avonlea, i to okazało się dla niej przełomowa chwilą, w jej niełatwym dzieciństwie. Zielone Wzgórze, Maryla i Mateusz, całe gospodarstwo do którego trafiła, okazało się prawdziwym szczęściem w jej późniejszym życiu. Splot najróżniejszych wydarzeń, historii, cudownych przygód w życiu niesfornej i upartej Anny, sprawiły że powieść przenosi nas w niesamowicie malownicze plenery
i niezwykle ciekawy świat głównej bohaterki, przygody, te zabawne- ze swoja przyjaciółka Diana i słynne pomylenie wina ze sokiem, jej troski związane z niezwykle oryginalnym kolorem włosów i ich słynnym przefarbowaniu, czy też słynna kłótnia z kolegą z klasy, sprawiły, że każda następna kartka pochłaniała moją uwagę oraz wyobraźni
e bez reszty! Pojawienie się u państwa Cuthbertów pozwolił w końcu poznać dziewczynce, czym jest prawdziwy dom, przyjaciele i troska najbliższych.
Historia Ani z Zielonego Wzgórza jest książka ponadczasową, prawdziwy klasyk, który będzie zawsze aktualny. Siła wyobraźni głównej bohaterki, a co za tym idzie, przetrwanie najgorszych okresów w jej życiu, stawia tą książkę wśród pozycjo ponadczasowych! Jakże problemy z jakimi borykała się Ania są aktualne w dzisiejszych czasach. Próba akceptacji przez rówieśników, radzenie sobie z ciągłym wyśmiewaniem i byciem innym, oryginalnym, to kilka przykładów dla których naprawdę warto sięgnąć po ta pozycje, zarówno przez tych najmłodszych jak i tych starszych. Jestem niezmiernie uradowana faktem iż, od 2013 roku pojawiła się kolejna część przygód Ani w przekładzie pana Beręsewicza. Polecam serdecznie.
Rodzic ucznia z kl. III a
„Dzieci z Bullerbyn” autor Astrid Lindgren
Jest to książka pełna ciepła, zabawnych historii, przy której można się pośmiać, książka dla małych i tych starszych. Bullerbyn to malutka wioska, w której wychowuje się siódemka dzieci. Główna bohaterka - Lisa mieszka wraz z braćmi Lassem i Bossem w Zagrodzie Środkowej. Zagrodę Północną zamieszkują Britta i Anna, zaś Zagrodę Południową Olle oraz jego mała siostrzyczka Kerstin. I to jest w zasadzie najważniejsze, co o samej fabule można powiedzieć. Z pozoru jest to prosta historyjka widziana oczami kilkuletniej Lisy. Tak naprawdę jednak "Dzieci z Bullerbyn" są dla mnie piękną opowieścią o dzieciństwie, marzeniach i beztrosce. Dzieci z Bullerbyn" to książka, którą czytałam kilkanaście razy, ostatnio razem z moimi córkami.
Kto chce wiedzieć więcej, koniecznie musi książkę przeczytać. Naprawdę warto!
J. R. R. Tolkien "Hobbit, czyli tam i z powrotem”
Chciałabym zachęcić do przeczytania książki Tolkiena pt. "Hobbit, czyli tam i z powrotem”.
”Hobbita" możemy zaliczyć do książek przygodowych, choć oczywiście jest to książka fantasy. Główny bohater, Bilbo Baggins, hobbit, do tej pory był związany tylko i wyłącznie ze swoją norką. Nie wyruszał na wyprawy, nie podróżował, gdyż to nie leżało w naturze hobbitów. Pewnego dnia pojawił się jednak w jego domu Gandalf- czarownik i zaproponował udział w wyprawie. Bilbo, który nie był istotką odważną, podjął jednak ryzyko. Książka jest więc w głównej mierze opowieścią o podróży odbywającej się w różnych warunkach, w czasie której jej uczestnicy napotykają na licznie przeszkody. Podjęcie decyzji o wyruszeniu z Gandalfem było równoznaczne z porzuceniem bezpiecznego, ale zarazem schematycznego układu dnia. Bilbo musiał zrezygnować z wygód i zmienić nieco swoje podejście do świata.
Choć podchodziłam do książki z pewną niechęcią, to jednak od samego początku polubiłam głównego bohatera. Jest on bowiem postacią, którą nie da się nie lubić: pogodny, pełen wigoru, jest miłą odmianą wśród grupy dość ponurych krasnoludów. Gandalf jest dla niego swoista wyrocznią, zna on przecież odpowiedzi na wszystkie pytania, znajduje rozwiązanie każdego problemu. Bilbo traktuje go jak opiekuna i właściwie ojca wyprawy. Ufa temu, co mówi i robi. Wydaje mi się jednak, iż temat książki jest dość popularny. Wszak w wielu już bajkach pojawił się motyw walki ze złem, poszukiwania skarbu, potyczek ze smokiem. Wszystko to miało pokazać odwieczną walkę dobra ze złem. A skoro już było, to dla wielu ludzi jest nudne. Tak może jednak powiedzieć tylko ten, kto "Hobbita" jeszcze nie przeczytał.
Wraz z upływem czasu, z wydłużaniem się wędrówki zmieniają się jej uczestnicy. Bilbo traci swój pedantyzm, przestaje dbać o rzeczy, które w podróży nie są istotne. Ważne jest także to, że grupę, składającą się z obcych sobie postaci, zaczyna łączyć przyjaźń. Dzięki bohaterom odkrywamy, że
w każdej chwili naszego życia, niezależnie od tego, gdzie i kiedy będziemy, możemy odnaleźć w sobie nowe, dobre cechy.
Pozytywnie zaskoczyły mnie znajdujące się w książce opisy przyrody, po raz pierwszy nie przerzucałam kartek, żeby je ominąć. Są bardzo dobrze napisane, nie nudzą, ale wręcz przyciągają czytelnika.
Książka jest naprawdę godna polecenia. Nie można czytać jej bez emocji, ponieważ doskonale oddziałuje na wyobraźnię. Na koniec mogę zrobić tylko jedno: gorąco polecam tę książkę wszystkim, którzy chcą przeżyć niezapomnianą przygodę.
Rodzic uczennicy z kl. III c
Lucy Maud Montgomery „Ania z Zielonego Wzgórza"
Recenzja książki z dzieciństwa - takie zadanie otrzymałam w szkole nie będąc już uczennicą, lecz rodzicem wspierającym rozwój swojego dziecka. Nie musiałam długo zastanawiać się nad wyborem książki, którą opiszę.
Dziś jestem dumnym rodzicem, dobrą żoną, wzorową szefową, kobietą mającą duże poczucie własnej wartości, mającą marzenia i cieszącą się życiem, ale nie zawsze taka byłam...
Ponad ćwierć wieku temu, pewna zakompleksiona ruda dziewczynka z biednego, wielodzietnego domu, dostała do przeczytania grubą na ponad 250 stron, szarą, poplamioną masłem i kawą lekturę, książkę wydrukowaną pół wieku wcześniej bo w 1956 roku przez mało ilustrujące ją wydawnictwo Nasza Księgarnia; swym wyglądem nie zachęcała do przeczytania.
Zapewne, zakompleksiona, ruda dziewczynka, nigdy nie sięgnęłaby po nią i nie została w życiu tym kim dziś jestem, gdyby nie działający na jej wyobraźnię tytuł: „Ania z Zielonego Wzgórza”.
„Ania z Zielonego Wzgórza” to powieść obyczajowa autorstwa Lucy Maud Montgomery, opowiadająca o losach osieroconej dziewczynki Ani Shirley. Przez 11 lat swojego życia Ania tułała się po świecie, mieszkając raz
u obcych ludzi, raz w sierocińcu, aż do czasu, gdy trafiła do rodzeństwa Maryli i Mateusza Cuthbertów. Od tego czasu jej życie zaczyna się układać i zmieniać na lepsze.
Opowieść o przygodach Ani powstała częściowo w oparciu o prywatne przeżycia autorki, być może dlatego jej fabuła jest tak realna, że tak wiele osób utożsamia się z główną bohaterką. Jest to niewątpliwie książka zabawna, pełna śmiesznych zajść, komediowych wręcz dialogów i scen, ale odnaleźć w niej można rozważania nad sensem życia, poszukiwaniem przyjaźni i miłości, dobrocią, tolerancją. Montgomery pokazuje nam, że nie należy ulegać stereotypom, wszystkie błędy można naprawić, a nowy dzień zawsze jest wolny od naszych błędów.
Czytając ”Anię z Zielonego Wzgórza”, czułam się jak główna bohaterka, a dzięki świetnym opisom otaczającego świata, oczami wyobraźni, mogłam widzieć wszystko to, co widziała Ania: wzburzone fale morza, zielony krajobraz, kwitnące drzewa, czerwone jak cegła uliczki. Książka jest pełna ciekawych wątków i bardzo optymistyczna. Dzięki niej uwierzyłam, że wszystko w swoim życiu można zmienić, tylko trzeba w to wierzyć i dążyć do tego ze wszystkich sił. Przygody bohaterki udowodniły mi, że kiedy mocno się w coś wierzy, to na pewno się to zdarzy i takie według mnie jest motto tej książki.
Główna bohaterka powieści urzeka radością życia, bujną wyobraźnią, dzięki której dostrzega
w kwitnącej wiśni ;Królową Śniegu i światem, który tworzy dzięki wyobraźni. Śmieszy swą egzaltacją, wzbudza sympatię roztargnieniem, wzrusza romantyzmem i przekonaniem, że życie jest piękne, a jutro wolne od błędów. Świat Ani Shirley to świat widziany oczami dziecka o wrażliwej
i niepospolitej duszyczce. Ania dorasta na oczach czytelnika, z zagubionej i samotnej dziewczynki zmienia się
w uroczego podlotka, który rozumie, jak ważna w życiu jest miłość drugiego człowieka. Dlatego właśnie warto zaprzyjaźnić się z Anią Shirley, bo jej radość życia staje się sposobem
na szarość codzienności i wywołuje uśmiech na twarzy.
Lucy Maud Montgomery stworzyła niepowtarzalny i nieomal sielankowy świat, w którym
na pierwszym miejscu są postawiane tak ważne wartości, jak miłość, przyjaźń i dobro. Można wiele zarzucić stylowi pisarskiemu autorki, że jest cukierkowaty i przesadzony, ale jedno trzeba przyznać, pisarka stworzyła niepowtarzalny klimat powieści, opartej na dość prostej fabule. Zachwyciła barwnością opisów i świetną kreacją bohaterów, którzy ożywają w wyobraźni czytelnika i nabierają realnych kształtów. Czasami złoszczą, czasami śmieszą, ponieważ jak każdy człowiek posiadają wady i zalety.
Wracając do tej lektury, na potrzeby pracy, którą właśnie dla Was piszę, poczytałam wiele negatywnych recenzji
na temat mojej ukochanej książki. Nie każdy odnalazł w niej to, co ja. Można przeczytać, że książka jest nudna, że autorka za mocno rozciąga opisy przyrody, że nie warto poświęcać czasu na jej przeczytanie...
Moje zdanie jest całkowicie odmienne. Być może przesadziłam, pisząc we wstępie, że książka ta odmieniła moje życie, ale z perspektywy czasu, tak właśnie czuję. „Ania z Zielonego Wzgórza” jest najlepszym lekarstwem na pozornie smutny i szary świat. Polecam ją z całego serca, nie tylko zakompleksionym, małym dziewczynkom, ale przede wszystkim tym, którym z jakiegoś powodu świat przestał się podobać, tym dla których życie straciło sens
i dla tych, którzy czują się samotni. Polecam ją każdemu, komu w życiu coś nie wychodzi, każdemu, kto chce uwierzyć, że jutro może być lepsze. Ja uwierzyłam w Anne Shirley i tak pokierowałam swoim życiem, by nie było szare i smutne. Każdemu z Was może się to udać jeśli tylko w to uwierzy.
Rodzic ucznia z kl. III d
Lucy Maud Montgomery „Ania z Zielonego Wzgórza"
Moją ulubioną książką z dzieciństwa była „Ania z Zielonego Wzgórza”, której autorką jest Lucy Maud Montgomery. Opowiada ona o życiu i przygodach wesołej dziewczyny o imieniu Ania. Ale zacznijmy od początku. Na Zielonym Wzgórzu mieszkało rodzeństwo Maryla i Mateusz, byli już troszkę starsi i żadne z nich nie miało dzieci. Prowadzili razem gospodarstwo domowe, gdy pewnego dnia doszli do wniosku, że w ich wieku potrzebna im pomoc. Chcieli zaadoptować chłopca z domu dziecka, bo on mógłby im pomóc w gospodarstwie a Maryla
i Mateusz daliby mu dom. Powiedzieli o swoim pomyśle właścicielce domu dziecka, której ten pomysł bardzo się spodobał. Obiecała im, że w krótkim czasie wyśle do nich jakieś dziecko, ale zaszła fatalna pomyłka. Zamiast chłopca przysłano dziewczynkę. Na co nie chciała zgodzić się Maryla. Początkowo Maryla chciała odesłać Anię
do domu dziecka, ale kiedy usłyszała o jej smutnym dzieciństwie nie miała serca, żeby odesłać ją z powrotem. I tak zaczęło się wspólne życie Ani, Maryli i Mateusza, które na początku nie było wcale łatwe. Ania była pyskata, krzykliwa i hałaśliwa, rodzeństwo miało z nią sporo kłopotów. Dziewczyna miała w nosie to, co mówią o niej inni, a jej jedyną najlepszą przyjaciółką była Diana. Ania przez swój upór i roztrzepanie, powoduje spore zamieszanie
w domu na Zielonym Wzgórzu. Bardzo dobrze się uczyła, pięknie śpiewała i grała na instrumentach. Od dzieciństwa chciała być nauczycielką, więc podjęła naukę w tym kierunku, ale kiedy zmarł ukochany Mateusz, Ania zrezygnowała z nauki i została z Marylą. Mogłabym opowiadać jeszcze bardzo dużo, ale wtedy nie bylibyście ciekawi dalszych losów szalonej Ani. Wieczorami mama siadała obok na krześle i godzinami czytała mi i mojej siostrze o losach Ani. Czasem były to przygody smutne, a czasem szalone i zabawne, jak np. to kiedy Ania ufarbowała włosy na zielony kolor. Ja jako dziecko też byłam takim małym uparciuchem jak Ania, więc może dlatego tak chętnie słucham o jej przygodach. Widziałam w nich siebie, często chciałam być tak jak Ania. Uff, dzięki Bogu nie wpadłam na pomysł z zielonymi włosami, bo mama chyba dostałaby zawału. Codziennie z niecierpliwością czekałam na wieczór i czytanie na dobranoc. To dzięki mojej mamie znam tyle książek. A każda książka daje nam coś nowego, czasem zabawne, a czasem smutne historie. Tak jak w życiu, ale dzięki książce
o przygodach zwariowanej Ani; byłam szczęśliwym i radosnym dzieckiem. Każdy w swoim sercu powinien choć raz przeczytać książkę o losach Ani z Zielonego Wzgórza. Jestem pewna, że w niejednej historii zobaczymy siebie. Dzięki tej książce byłam tam na Zielonym Wzgórzu, byłam Anią. Polecam każdej dziewczynce i chłopcu, choć raz przeczytać tę książkę, a zobaczy jak można żyć, bawić się i psocić. Ania z Zielonego Wzgórza to książka na pogodę i niepogodę, na dzień i na dobranoc. Tak fajnie byłoby znowu być dzieckiem, ale czytając książki można się nim stać.
Ania z Zielonego Wzgórza już zawsze będzie moją ulubiona książką z dzieciństwa i zawsze wywoła uśmiech
na mojej twarzy.
Rodzic uczennicy z kl. III f
Astrid Lindgren „Dzieci Bullerbyn”
R. Goscinny,J.J. Sempe „Mikołajek”
Książkami, które najbardziej pamiętam z dzieciństwa są "Dzieci Z Bullerbyn" oraz "Mikołajek". "Dzieci z Bullerbyn" autorstwa Astrid Lindgren to ciepła opowieść o trójce rodzeństwa i ich przyjaciołach-sąsiadach. Oczyma wyobraźni widziałam pokoik Lisy, drzewo łączące pokój Lassego i Bossego z pokojem Ollego. Razem
z dziećmi przeżywałam wizyty u szewca Grzecznego, a do teraz wspominam "kawałek kiełbasy dobrze obsuszonej" i bardzo długie zakupy Lisy, Britty i Anny w Wielkiej Wsi. Radosne i pełne przygód dzieciństwo jest doskonałym przykładem tego, że do radości, zabawy, przygód i wspólnego spędzania czasu nie jest potrzebny Internet, komórka, czy konsola. "Mikołajek" oraz wiele innych jego volumenów, rozśmieszał mnie do łez gdy byłam dzieckiem i nastolatką. Szkolne przygody małego chłopca i jego kolegów, czujna postawa ich opiekuna Rosoła powodowały, że to, co według chłopców było świetną zabawą, dla wychowawców stanowiło wieczną udrękę i przysparzało im zapewne wielu siwych włosów. Pracując w szkole widzę wielu Kleofasów, Gotfrydów, czy Ananiaszów. Nieważne jednak kim byli rodzice chłopców, ani czy bułeczka z czekoladą była ważniejsza od gry
w kulki. Przyjaźń ukazana w książce łączyła chłopców bez względu na wszystko. Teraz, gdy jestem już dorosła, nie zapomniałam o lekturach z dzieciństwa. Razem z moją córką przeczytałyśmy już "Dzieci z Bullerbyn" dwa razy,
a na półce z książkami znajduje się pięć tomów przygód Mikołajka. Obie pozycje doczekały się również ekranizacji, może więc zamiast kolorowych kreskówek warto wspólnie obejrzeć filmy o prawdziwej, szczerej, dziecięcej przyjaźni?
Rodzic uczennicy z kl. III f
Aleksander Minkowski „Gruby”
Dlaczego ze wszystkich książek, które przeczytałam w dzieciństwie – a było ich naprawdę sporo - akurat książka Aleksandra Minkowskiego pod tytułem „Gruby” tak bardzo wryła się w pamięć
i odcisnęła niezatarte piętno na wiele lat? Odpowiedź nasuwa się jednoznacznie - ponieważ była wyjątkowa, ciekawa, zabawna i uniwersalna.
Pomimo tego, że akcja powieści rozgrywa się w Polsce, w trudnych czasach powojennych, czyli w zasadzie w czasach dzieciństwa mojej babci, problemy z jakimi borykają się główni bohaterowie – uczniowie siódmej klasy – znane są nam wszystkim od lat, niezależnie od czasów, w których żyjemy i pokolenia, które reprezentujemy. Któż z nas nie doświadczył
w życiu poczucia odrzucenia, wyobcowania, samotności, niezrozumienia, przemocy i upokorzenia? Czy uczucie lęku przed sprawdzianem, nieprzygotowanie do lekcji, strach w czasie ściągania czy też antypatia do danego nauczyciela są nam obce? A kwestia pierwszej miłości, spotykanej na korytarzu w szkole….? I co najważniejsze : Jak przeżyć w szkolnej rzeczywistości, jeśli nie ma się statusu „celebryty” ?
Maciek – główny bohater walczy z odrzuceniem i agresją ze strony rówieśników, wymierzoną w niego z powodu otyłości. Wszyscy w jego klasie są szczupli, on jeden jest gruby, więc nie pasuje do towarzystwa, jest inny. Jego przyjaciel - Maj - zawsze może liczyć na wyzwiska i przykrości z tytułu swojego kalectwa. Niepełnosprawność, czyli brak nogi, którą stracił
w obozie koncentracyjnym wyróżnia go na tle innych dzieci i piętnuje jako „odmieńca”. Basia jest słaba z matematyki, Szyr uważany jest za tchórza o niskim ilorazie inteligencji, a Kowal – lider w klasie, taki trochę współczesny „Lewandowski”
w rzeczywistości cierpi na samotność.
Jednak z biegiem czasu relacje Maćka z rówieśnikami ulegają zmianie. Jego wizerunek ociepla się, a dotychczasowy hejt ustępuje miejsca wzajemnemu zrozumieniu. Przyczynia się do tego przyjaźń z Majem i Kowalem oraz koleżeńska postawa Maćka, którą prezentuje w sytuacjach kreślonych przez szkolne realia. Chłopcy wpadają na trop gangu szabrowników, okradających szpitale, szkoły i muzea. Kto dowodzi gangiem? Czy uda im się złapać złodziei? Czy w sprawę zamieszani są miejscowi nauczyciele? Czy Maciek ma szanse na bycie klasowym celebrytą i czy naprawdę tego chce?
Wszystkim, którzy chcą znać odpowiedź na te pytania, a przy tym dobrze się bawić w rzeczywistości innej niż wirtualna polecam tę książkę i życzę przyjemności, płynącej z jej czytania.
Rodzic ucznia z kl. IV b
Lucy Maud Montgomery „Ania z Zielonego Wzgórza"
"Ania z Zielonego Wzgórza" to jedyna książka, która zapadła mi w pamięci. Główna bohaterka tak bardzo potrafiła zawładnąć wyobraźnią, że zapewne niejedna dziewczyna zapragnęła mieć rude włosy, wyjechać na wieś
i przeżyć romantyczną miłość. Fascynował a zarazem śmieszył mnie sposób jej bycia, język jakim się posługiwała oraz wartości, w które Ania uparcie wierzyła. Pomimo wielu przykrych przeżyć potrafiła cieszyć się z drobiazgów, podziwiać otaczający ją świat i stawiać czoło nowym wyzwaniom.
Rodzic ucznia z klasy IVc
Frances Hodgson Burnett „Tajemniczy ogród”
Każdy z nas ma książki z dzieciństwa, które wspomina ze szczególną nostalgią. Ja mam kilka takich pozycji. Jedną z nich jest powieść „Tajemniczy ogród” Frances Hodgson Burnett.
Książka pełna tajemnic ukazującą jak niezwykłym miejscem może się okazać ogród, w którym wśród pachnącej, świeżej trawy, bujnej roślinności i wiosennych kwiatów rodzą się prawdziwe przyjaźnie i pierwsze miłości. Tajemniczy ogród to ponadczasowa powieść pełna pięknych emocji i niezwykłych przemian, która pozwala uwierzyć, że możemy być tym, kim pragniemy być, a wsparcie i bliskość kochających ludzi to największy skarb.
Choć minęło już kilkanaście lat od spotkania z Mary Lennox, główną bohaterką powieści, wciąż jestem oczarowana jej historią, nadal mnie ona porusza i wzrusza.
Ta, mała samotna dziewczynka, której rodzice zmarli w wyniku zarazy musi zmierzyć się z trudną rzeczywistością. Spędza czas w wielkim i posępnym angielskim domu. Gdy przekracza próg ogrodowej, furtki otwierają się przed nią nie tylko drzwi do wielkiej przygody, ale przede wszystkim do nowych przyjaźni.
To mądra opowieść ucząca tolerancji, zrozumienia, a nade wszystko tego, że odrobina empatii okazana drugiej osobie może sprawić prawdziwe cuda w życiu każdego, nawet najbardziej samotnego człowieka. Styl Frances Hodgson Burnett zachwyca w każdym słowa tego znaczeniu: obszerne i jednocześnie niesamowicie działające
na wyobraźnię opisy przyrody sprawiają, iż wraz z bohaterami chce się powoli odkrywać świat.
Tajemniczy ogród to jedna z najpiękniejszych lektur dzieciństwa, do której warto powrócić w każdym wieku. To niesamowicie wartościowa literatura, dzięki której będziecie się śmiać, płakać i wraz z bohaterami odkrywać to, co jest w życiu najpiękniejsze i najważniejsze. Powieść Burnett udowadnia, iż to wiara w innych ludzi oraz ich zaufanie jest tym, co warto codziennie pielęgnować.
Rodzic ucznia z kl. IV d
"Wakacje z duchami" autor Adam Bahdaj
Fantastyczna powieść z moich lat dzieciństwa, która również obecnie zaciekawi niejednego czytelnika. Dla chłopców, ale nie tylko, dla młodych i tych trochę starszych. Lubiących przygody, tajemnice i sekrety, które można kartka po kartce rozszyfrowywać.
Trójka przyjaciół z Warszawy Perełka, Paragon i Mandżaro spędza wakacje w leśniczówce u cioci nad jeziorem. Chłopców od zawsze fascynował Sherlock Holmes, więc postanawiają założyć Klub Młodych Detektywów i budują swoją bazę - szałas. Wkrótce natrafiają na sprawę w sam raz dla nich. W okolicznym zamku zaczyna straszyć duch, który nie chce dopuścić do rozbiórki zrujnowanego skrzydła. To znak dla chłopców, że na zamku mogą być ukryte jakieś skarby. Kręcą się tam jednak dziwni ludzie, jeszcze dziwniejsi zamieszkują pobliską plebanię. Do trójki detektywów wkrótce dołącza pulchna Jola. Od tego momentu ich przygoda nabiera tempa, akcja wartko się toczy, a poznawane wątki plączą się, mnożąc kolejne tajemnice jedna po drugiej.
Poznajemy wśród pozostałych bohaterów Jowialnego - leśniczy Lichoń, ciepłą Lichoniową, poczciwą panią Trociową, obślizgłą Srebrną i Tyrolczyk, oraz mózg operacji - Antoniusza. Jest jeszcze jedna kontrowersyjna postać Marsjanin, dziwadło, który nie budzi zaufania. Podejrzanych przybywa, detektywi śledzą coraz to nowe osoby, w końcu stają się sojusznikami w słusznej sprawie, a w finale są.... przeczytajcie Sami.
To powieść ponadczasowa, kultowa, rozsławiona ekranizacją filmową, książka, na której wychowało się wiele pokoleń.
Rodzic ucznia z kl. IV e
Hans Chrystian Andersen „Baśnie”
Jan Brzechwa „Wiersze”
Antoina de Saint-Exupery „Mały Kiążę”
Jako dziecko zaczęłam czytać książki, bo dla mnie czytanie było atrybutem dorosłości. Mój starszy brat czytał książki codziennie. Co dwa tygodnie chodził do biblioteki, aby wypożyczyć nową stertę książek. Nie mogłam się już doczekać, kiedy i ja będę umiała czytać i zacznę chodzić do biblioteki. W końcu nastąpił ten dzień i wciągnęłam się. Miałam w dzieciństwie dwie ulubione książki. Jedną z nich były „Baśnie” Hansa Christiana Andersena. Nie
za dobrze umiałam czytać, ale nawet jeśli czegoś nie doczytałam, bardzo działały na moją wyobraźnię. Czytałam „Baśnie” wielokrotnie i za każdym razem otwierałam je tak, jakby to była nowa książka.
Jako dziecko lubiłam wszystkie wiersze Jana Brzechwy. Są proste, mają wpadający w ucho rytm, każdy z nich ma sens, czegoś dzieci uczyły, jak np.: „Na tapczanie siedzi leń”, „Kłamczucha”, czy „Kaczka dziwaczka”.
W dzieciństwie rzadko mi czytali, ponieważ rodzice nie mieli czasu. Za to ja lubię czytać. Czytałam mnóstwo bajek mojemu synowi Mateuszowi. Dziś już sam czyta książki.
Kiedy myślę o swoim dzieciństwie to aż łza kręci się w oku, że te lata już nie wrócą.
Jest jeszcze jedna wyjątkowa książka, która tak naprawdę jest moją ulubioną książką do dziś - „Mały Książę” autorstwa Antoina de Saint-Exuperego`ego. Zawsze mnie interesowały wędrówki Małego Księcia po różnych planetach. Jest to książka pełna specyficznego uroku- pełna ciepła, miłości, pozytywnych uczuć. W tej powieści wszystko jest możliwe, bowiem autor stworzył w niej prawdziwie bajkowy świat. Główny bohater podróżuje od planety do planet, na każdej z nich spotyka inną osobę, borykającą się z innymi problemami, rozmawia również
ze zwierzętami. W książce występują elementy prawdopodobne i fantastyczne. Nieco gorzej radzi sobie z nimi umysł osoby dorosłej, który nie jest w stanie ogarnąć całego cudownego świata, który powstał w wyobraźni autora. Wszyscy wiemy, że nie ma we wszechświecie planet zamieszkałych przez Pijaka i Bankiera, na żadnej nie spotkamy gadających lisów. W życiu możemy spotkać osoby, które przypominają nam bohaterów „Małego Księcia”- są to l;udzie nieszczęśliwi, którzy nie potrafią znaleźć sensu życia, tacy którzy piją, żeby zapomnieć. Jest to jednak książka o przyjaźni i miłości. Exupery zwraca uwagę na rzeczy właściwe, oczywiste- na to, że naprawdę nie liczy się to co mamy, rzeczy materialne, ale to kim jesteśmy. Ludzie, których Książę spotyka na planetach nie byli szczęśliwi, poświęcali swoje życie w zdobywaniu rzeczy materialnych. Autor chce nam pokazać, że powinniśmy zwrócić uwagę na ludzi, którzy nas otaczaj, pomóc potrzebujący, obdarzyć kogoś przyjaźnią. Choć czasem nie zdajemy sobie sprawy, że przyjaźń jest jedną z najistotniejszych rzeczy w naszym życiu, nic nie jest w stanie jej zastąpić, a przyjaciele są najbardziej szczęśliwymi i bogatymi ludźmi. Przyjaźń jest potrzebna każdemu człowiekowi, niezależnie od wieku. Współczesny świat niezwykle różni się od tego, który możemy oglądać w książce Exupery`ego. Jest zakłamany, niesprawiedliwy, zły i zapomina o wielu istotnych sprawach. Często wracam do tej lektury- tęsknię za dobrą rzeczywistością, w której mogłabym spotkać osoby przypominające Małego Księcia, ludzi dobrych, wdzięcznych, szanujących innych. Książka Exupery`ego daje mi szansę na ocalenie
we mnie czegoś z dziecka. Jeśli ktoś jeszcze zastanawia się nad tym, czy „Mały Książę” jest książką dla niego, niech przeczyta słowa, które są jednymi z wielu mądrych przekazów tej opowieści: „Dobrze widzi się tylko sercem, najważniejsze jest niewidoczne dla oczu”.
Rodzic ucznia z kl. IV f
Zbigniew Nienacki „Pan Samochodzik i …”
Jako młody chłopak bardzo interesowałem się samochodami, więc chyba nikogo nie zdziwi fakt, że polecę Wam cykl dwunastu książek Zbigniewa Nienackiego pt. „Pan Samochodzik i …”
Głównym bohaterem jest pan Tomasz, który przeżywa swe przygody razem z trójką niestrudzonych przyjaciół-harcerzy. Nie ukrywam, że do lektury skłonił mnie tytułowy – samochodzik, czyli pojazd głównego bohatera. To dość dziwacznie wyglądająca mini-amfibia z silnikiem ferrari, która jak się okazuje, nie raz wyciąga z opresji bohaterów. To trochę jak u Jamesa Bonda, który ratuje świat przy pomocy niesamowitych wynalazków.
Każda część to niesamowite tajemnice i zagadki. Nie brakuje tu duchów, złodziei, rycerzy, mrocznych zamków i oczywiście skarbów.
Fajnym pomysłem autora, jest krótkie streszczenie przed każdym rozdziałem, które ma formę wskazówek zachęcających do rozwiązania zagadki wraz z uczestnikami przygody.
Myślę, że to wystarczająca zachęta, by sięgnąć po tę pozycję. W końcu my też mamy swojego agenta 007.
Rodzic uczennicy z kl. VI a
A. A. Milne„Kubuś Puchatek”
Po książkę pod tytułem „Kubuś Puchatek” autorstwa Alana Aleksandra Milne pierwszy raz sięgnęłam, kiedy miałam 10 lat, a wróciłam do niej ponownie, gdy byłam już dojrzałym człowiekiem. Uważam, że to najlepsza rekomendacja dla tej powieści;)
W dzieciństwie skusiły mnie postacie przedstawione jako Zwierzęta o przeróżnych charakterach i temperamentach oraz zabawne przygody, które im się przytrafiły, natomiast w wieku 20 lat doceniłam już głęboki przekaz o przyjaźni oraz często niełatwych relacjach łączących bohaterów a także o tym, że w otoczeniu sprawdzonych przyjaciół z każdej sytuacji można jakoś wybrnąć.
Czytelnik zetknie się w tej książce zarówno z lekkimi, zabawnymi zdarzeniami jak i bardzo pouczającymi filozoficznymi przemyśleniami i rozmowami głównego bohatera- tytułowego Kubusia Puchatka z jedyną ludzką postacią – chłopcem Krzysiem oraz resztą bohaterów opowieści. Dowie się z niej też, że ta prawdziwa przyjaźń miewa różne moment, że często bycie szczerym bywa trudne do zaakceptowania przez przyjaciół, ale przekona się również, że prawdziwi koledzy ( a takich ma właśnie Kubuś Puchatek) z każdej lekcji wyciągną właściwe wnioski
i zamiast oddalać się od siebie- wspierają się i przyjaźnią coraz mocniej.
Autor w bardzo przystępny i wesoły sposób pokazuje jak różni bywają ludzie:
-weseli i beztroscy jak Królik, wyciszeni i pełni głębokich przemyśleń jak Kłapouchy, wszędobylscy i nieco przemądrzali jak Królik, prawdziwie mądrzy, służący dobrą radą jak Sowa, lekko wszystkim przerażeni i wrażliwi jak Prosiaczek, czy serdeczni, szczerzy i oddani innym jak tytułowy Puchatek. Jednak po przeczytaniu przygód Kubusia okazuje się, że mimo różnic dzielących przyjaciół, mogą się oni doskonale rozumieć, dogadywać i wspierać w trudnych chwilach.
Mnie osobiście ta lektura zachwyciła i zapadła w pamięć do tego stopnia, że do dzisiaj potrafię zacytować wiele jej fragmentów. Uważa, że zarówno młodemu czytelnikowi, jak i temu nieco starszemu warto sięgnąć po książkę pod tytułem „Kubuś Puchatek” mimo że żyjemy obecnie w nieco innych czasach niż te, w których powieść powstała, ponieważ przekazuje ona ponadczasowe wartości, a przy tym jest przepełniona zabawnymi zdarzeniami opisanymi w lekki i przyjemny dla czytelnika sposób.
Rodzic ucznia z kl. V c
Adam Bahdaj „Wakacje z duchami”
Jedną z moich ulubionych lektur, które czytałam w dzieciństwie z ogromnym zaciekawieniem są „Wakacje
z duchami” autorstwa Adama Bahdaja. Jest to powieść o trójce przyjaciół: Perełce, Mandżaro i Paragonie, którzy spędzają wakacje u cioci w leśniczówce nad jeziorem. Chłopcy pierwszy raz wyjechali poza Warszawę i są zachwyceni wiejskim krajobrazem. Budują szałas i zakładają klub detektywów. Wkrótce natrafiają na sprawę
w sam raz dla nich. Oto na baszcie zamku, niedaleko leśniczówki, zaczyna straszyć świetlisty duch, kręcą się tam dziwni ludzie, a do domu wprowadza się tajemniczy lokator.
Interesujące wątki detektywistyczne, przeplatające się tutaj z humorem. Tajemnica z nieoczekiwanymi zwrotami akcji, potrafi trzymać czytelnika w napięciu do samego końca. Wspaniała książka dla młodzieży pokazująca takie wartości jak przyjaźń, zaufanie, pasję i chęć przeżywania przygód.
Warta przeczytania szczególnie w okresie takim jak teraz, zbliżających się wakacji, lata, czasu odkrywania własnych inspiracji.
Rodzic ucznia z kl. VI c
Małgorzata Musierowicz „Ida sierpniowa”
Bardzo lubię wszystkie książki Małgorzaty Musierowicz, ale z całej serii Jeżycjady, moją ulubioną lekturą jest „Ida Sierpniowa”. Jest to pozycja pełna ciepła, mądrości, wspaniałego poczucia humoru, dobrze wpasowująca się w problematykę młodzieżową
i działająca na wyobraźnię. Akcja książki toczy się w sierpniu 1979, a autorka pokazuje nam Poznań z tamtych lat, gdzie stykamy się z rzeczywistością tak różną od naszej – bez komórek, internetu, za to z punktem skupu butelek. Nasza bohaterka, Ida Borejko to bardzo ciekawa postać. Dziewczyna wkraczająca właśnie w okres dojrzewania, o niskim poczuciu własnej wartości, nieśmiała
i pełna kompleksów, ale też inteligentna, odważna, wrażliwa i bardzo uparta. Jak na piętnastolatkę przystało, kipi uczuciami - miotana między sympatią do kolegi, a bólem z powodu braku wzajemności, miłością do rodziny a potrzebą izolacji. Pełna sprzeczności, żywiołowa, energiczna, o gołębim sercu. Poznajemy ją kiedy zmęczona kiepską pogodą, przytłoczona swoją sporą rodziną (rodzice, 3 siostry oraz chłopak jednej z nich), „wykorzystywana do mycia garów „ – w końcu podejmuje samowolną decyzję i nikogo nie informując, ucieka ze wspólnych wakacji pod namiotem. Niestety, działanie pod wpływem impulsu, nie zawsze jest rozsądne. Uciekinierka do domu dociera brudna, głodna i kompletnie bez pieniędzy. I tu zaczynają się kłopoty, bo jak tu przetrwać dwa tygodnie bez rodziny, zapasów i środków do życia?. Nieudana próba zaciągnięcia pożyczki kończy się fiaskiem.
W takim wypadku Ida nie ma wyjścia - jedyne co może zrobić, to szybko zdobyć pracę. Borejkówna nie zwleka z decyzją, bo kilkudniowa głodówka, porządnie dała jej się we znaki. Przeglądając gazetę znajduje intrygujące ogłoszenie i postanawia zdobyć pracę jako dama do towarzystwa. Na miejscu okazuje się, że w domu pana Karola, ktoś zamknięty w pokoju, ukrywa przed światem straszną prawdę. Czy Ida otrzyma pracę, komu będzie musiała pomóc wyjść z dołka, a kogo uratuje? Na te wszystkie pytania odpowie wam książka "Ida sierpniowa". Czas spędzony z Idą, jej rodziną i przyjaciółmi, z pewnością na długo zapamiętacie.
Rodzic ucznia VII b
Antonina Domańska„Historia żółtej ciżemki"
Chciałabym zachęcić wszystkich do przeczytania niesamowitej powieści historyczno-przygodowej Antoniny Domańskiej pt. „Historia żółtej ciżemki". Wiem, że to książka chwilami trudna do przeczytania, ponieważ pochodzi z 1913 r. Należy ona do klasyki dziecięcej, kiedyś była w szkole lekturą obowiązkową. Sama autorka znana była z powieści historycznych: „Paziowie Króla Zygmunta", „Trzaska i Zbroja",
a także wielu opowiadań.
Na kartach książki poznajemy młodego Wawrzusia - bardzo biednego chłopca ze wsi, mającego swoje wielkie marzenia I obdarzonego niezwykłym talentem rzeźbiarskim. Chłopiec poznaje wielu ludzi. W drodze do Krakowa przytrafiają mu się różne perypetie które, zadziwiają nas. W końcu dostaje się do pracowni mistrza Wita Stwosza. Tam spotyka czeladników rzeźbiących figury do Kościoła Mariackiego. Dołącza do nich i z zapałem struga w kawałkach drewna postacie ludzi, zwierząt i ptaków. Nasz bohater spotyka się tam z życzliwością i uznaniem. Poznaje również młodego, chorego księcia Kazimierza, od którego otrzymuje piękne, żółte ciżemki - takie o jakich zawsze marzy! Przed odsłonięciem ołtarza okazało się, że rzemieślnicy zapomnieli o umieszczeniu pastorału w ręce Św. Stanisława. Chłopiec zwinnie wspiął się
po drabinie i umieścił brakujący element, gubiąc przy okazji żółty bucik. Autorka bardzo pięknie opisuje to
w słowach: „Wawrzuś stal już na ziemi bosy, z jedną żółtą ciżemką w ręku i zanosił się od płaczu... Cichajże, mazgaj (..Sprawię ci czerwone, zielone, modre, żółte..."
Uważam, że książka ma ciekawą, niezapomniana fabułę. "No historyczne XV-wiecznej Polski za czasów panowania króla Kazimierza Jagiellończyka, autentyczne postacie: Jan Długosz, Szymon z Upity oraz miody i chory królewicz Kazimierz czynią tę lekturę pięknym obrazem historii. Poznajemy też dzięki niej dzieje ołtarza Kościoła Mariackiego w Krakowie. Źródła historyczne mówią, że podczas renowacji ołtarza naprawdę znaleziono tam małą, żółtą ciżemkę. Język, słownictwo oraz liczne archaizmy, przenoszą nas w dawne czasy. Utalentowany Wawrzuś zaś zachęca swymi przygodami do lektury każdego czytelnika, tego młodszego i tego starszego. Uważam, te warto przeczytać „Historię żółtej ciżemki", która ma wymiar ponadczasowy.
Rodzic ucznia z kl.VII c
"Dzieci z Bullerbyn"
Jedną z najbardziej uroczystych i rodzinnych kolacji w polskiej tradycji jest wieczerza wigilijna. Podobnie jest w naszej rodzinie, z tą różnicą, że pod wpływem pewnej książki z dzieciństwa do elementów tego wieczoru „doszedł” pewien rytuał skandynawski, a dokładnie szwedzki. Otóż po skonsumowaniu tradycyjnych, polskich, wigilijnych potraw, a jeszcze przed wspólnym kolędowaniem pojawia się wspomniany, emocjonujący element wigilii – szacowanie, ile nasion fasoli jest w słoiku. Mistrzem rytuału jest najmłodszy członek naszej rodziny, który z pojemnikiem wypełnionym nieznaną dla wszystkich liczbą nasion fasoli okazuje każdemu i zapisuje ich typ co do dokładnej liczby nasion. Nagrodą jest duże serce z piernika, które jest tradycyjnie pieczone przed świętami, kiedy robimy pierniki. Osoba, która wytypuje najbliższy wynik, jest zwycięzcą. Muszę przyznać, że już dwukrotnie wytypowano idealną liczbę nasion.
Pewnie zastanawiacie się po co ten opis wigilii i co to ma wspólnego z recenzją książki? Otóż odpowiedź jest prosta - element szwedzkiego zwyczaju zawitał do naszej rodziny (trwa to już około 34 lata) pod wpływem przeczytanej książki: „Dzieci z Bullerbyn” szwedzkiej autorki Astrin Lingreed.
Zatem jeżeli jeden z obrzędów-zwyczajów opisanych w tej książce staje się trwałym elementem najważniejszego wieczoru rodziny, to trzeba uznać, że nie mogła to być książka banalna.
Autorka opowiada o szóstce dzieci w wieku 8 – 10 lat mieszkających wraz z rodzicami w tytułowej wiosce. Rodzeństwo: Lisa, Lasse, Bose, siostry: Britta i Anna oraz Olle (później pojawia się jego siostra Kirsten) mają wspaniałe dzieciństwo. Przygody, które przeżywają, sprawiają, że każdy czytelnik w ich wieku identyfikuje się z nimi, gdyż każdy miał (lub bardzo chciałby mieć) podobne marzenia, doświadczenia czy przygody. Książka przedstawia też opis ich życia rodzinnego, szkolnego, a w tle przedstawia nam zwyczaje i praktyki kultury szwedzkiej.
Ważne jest to, że w powieści przedstawione są czasy bez Internetu, telefonów komórkowych, a także, z tego co pamiętam, bez telewizorów i niewielkiej liczby samochodów. Już w „moich czasach” ta książka pod tym względem wydawała mi się „za mało nowoczesna”. Jednak nie jest to książka archaiczna. Doświadczenia i przygody, które opisała autorka każdy z nas odnajdzie ze wspomnień wczesnego dzieciństwa, choć z pewnością nie tak efektowne. Sądzę, że chyba nikt nie przebije Lisy, która „na kontrze” do chłopców udowodniła, że nie tylko psy mogą chodzić z grupą dzieci do szkoły i przyprowadziła na sznurku własne jagniątko „Pontusa”. Rozdział opisujący tę przygodę jest kapitalny (w jego podsumowaniu wskazano, że „Pontus” chyba nie dorósł do wieku szkolnego). Ten zwrot, a właściwie parafraza jest często stosowana w naszej rodzinie w tym sensie, że jeśli komuś coś się nie uda, to żartem podsumowujemy, że widocznie … nie dorósł jeszcze do tego (np. żeby być punktualnym, „grzecznym” w kościele, sklepie itp.).
Bohaterowie, a właściwie „bohaterki” tej książki wykazały się też niezwykłą odwagą. Otóż postanawiają osobiście zweryfikować czy faktycznie te bajki i legendy o zaczarowanych książętach w żaby mają coś wspólnego z prawdą. Sprawdziły, że nie mają. Ale to może dzięki Lisie i Annie późniejsze pokolenie dziewczyn ma łatwiej i nie musi szukać (odczarowywać) księcia i dzięki temu nie powtarza ich błędu co do całowania żab?
Swoje wrażenia o ulubionej książce z czasów dzieciństwa opisuję z pozycji 42-letniego ojca. Miała to być forma recenzji – ale nawet już nie sprawdzałem jakie są rygory tej formy wypowiedzi.
Ta książka towarzyszyła mi już od wczesnego dzieciństwa, starsza siostra przeczytała ją pierwsza, śmiejąc się głośno w czasie czytania i tym wzbudziła moją ciekawość. Później sam przeczytałem ją co najmniej 6 razy, potem wracał do niej młodszy brat. Następnie miałem długą przerwę i powróciłem do ulubionej lektury wraz dzieciństwem syna. Wspaniale się bawiliśmy, czytając tę powieść, śmiejąc się z przygód dzieci.
Kolejne „spotkanie” z „Dziećmi z Bullerbyn” miało nastąpić rok temu. Uznałem, że 5 -letnia córka jest gotowa do poznania przygód tych szwedzkich przyjaciół, ale okazało się, że dla przedszkolnych starszaków po prostu za mało w niej prawdziwych księżniczek... Nic się nie stało, to tylko znaczy, że do tej książki powrócimy wkrótce. Mam jednak pewność, że wróci z własnej woli. Nawet wiem dokładnie, kiedy to się stanie. Otóż gdy podczas wieczerzy wigilijnej padnie w końcu te pytanie: ,,Tato, mamo, skąd się wzięła ta tradycja zgadywania ile nasion fasoli jest w pojemniku?” Wtedy jej opowiemy o tej książce, śmiesznych przygodach szwedzkich bohaterów i zapożyczeniu zwyczaju... I mam pewność, że sama poprosi o przeczytanie tej książki.
Bardzo ogromne wrażenie wywarła na mnie ta książka, dlatego zachęcam do jej przeczytania.
Rodzic ucznia klasy IIa gimnazjum
W. i J. Grimm„ Czerwony Kapturek”
„ Czerwony Kapturek” to baśń napisana przez braci Grimm. Powstała w 1812 r. Zdecydowałam się ją opisać, ponieważ uważam, że jest to bardzo wartościowy i wyjątkowy utwór. Przeczytamy w nim o historii dziewczynki, tytułowego Czerwonego Kapturka, który udaje się do swojej schorowanej babci z koszykiem. Są w nim lekarstwa oraz dobrodziejstwa dla osłabionej staruszki. Droga do jej domku wiedzie przez las, przez który musi udać się nasza bohaterka. Wędrując leśną ścieżką, nagle, napotyka wilka, który jest niezwykle chytrym zwierzęciem. Pomimo ostrzeżeń, jakie dawała jej matka oraz rad, których miała przestrzegać, aby bezpiecznie dotrzeć do celu, nie posłuchała. Kiedy ten wyciągnął od niej wszystkie informacje, jakie były mu potrzebne, udał się do domku babuni. Dziewczynka, kiedy dotarła tam, była zdziwiona jej dziwnym zachowaniem oraz wyglądem. Nie podejrzewała jednak nic złego. Kiedy ten natomiast postanowił się ujawnić, zrozumiała swój błąd. Niestety, byłoby już za późno, gdyby nie czujny leśniczy, który uratował obie kobiety. Co więcej, sam pozbył się zagrożenia. Sądzę, że książka ta jest bardzo niezwykła. Pokazuje ona wiele różnorodnych cech ludzkich, tych dobrych, jaki tych złych, na które powinniśmy uważać. Są nimi : naiwność, manipulacja, przebiegłość. Nasuwa się tu również morał. Wynika z niego, że zło, nigdy nie popłaca, natomiast dobro, ostatecznie, zawsze zwycięża.
Rodzic ucznia z klasy III c gimnazjum
Recenzje nauczycieli i pracowników szkoły
"Moja ulubiona książka z dzieciństwa"
Katarzyna Guziałek - nauczyciel muzyki i plastyki
Zanim odpowiem, jaka była moja ulubiona książka z dzieciństwa, pragnę wyrazić swoją radość, że choć na chwilę mogłam powrócić do pięknych czasów szkolnych, kiedy zawiązywały się prawdziwe przyjaźnie, pojawiały się pierwsze sympatie.
Dzieciństwo – to czas tworzenia pierwszych (jakże ważnych) kart historii naszego życia…
I chyba też bez znaczenia jest, po jakie książki wówczas sięgaliśmy i co w nas zostawało po ich przeczytaniu.
Jak przystało na nastolatkę, najchętniej czytałam książki młodzieżowe (niektóre nawet kilka razy) znanych autorów: Musierowicz, Siesickiej, Jurgielewiczowej, Domagalika. Nie można też było pozostać obojętną wobec całej serii książek przygodowych Z.Nienackiego „Pan samochodzik”.
Jednak książka, którą wspominam z największym sentymentem, która całkowicie zawładnęła moim sercem i wyobraźnią – to powieść Lucy Maud Montgomery - „Ania z Zielonego Wzgórza”. Po przeczytaniu z zapartym tchem I części wiedziałam, że muszę ZDOBYĆ, (bo takie były czasy) i przeczytać kolejne części.
„Ania …” towarzyszyła mi w dorastaniu i była niczym przyjaciółka, dzięki której łatwiej przeżywało się problemy. Jej romantyczna dusza – urzekała a dobre i prawe serce – nie raz roztkliwiało do łez. Dzięki „Ani...”, marzenia stawały się bardziej realne, a jej upór w dążeniu do celu – motywował do działań.
Książka, to naprawdę dobry przyjaciel…, a dobra książka to prawdziwy „wyzwalacz” pozytywnych impulsów, myśli i pragnień.
Choć minęło tyle lat…, cieszę się, że „Ania z Zielonego Wzgórza” wciąż czeka na półkach księgarń i bibliotek na kolejne pokolenia czytelników... I nadal wzrusza, bawi, zachęca do przemyśleń i towarzyszy… w kolejnych historiach życia.
Ala Górecka - nauczyciel języka polskiego
Książka mojego dzieciństwa? Niewątpliwie ,,Ania z Zielonego Wzgórza” i jej kolejne części.
Teraz wszyscy znają historię tej dziewczynki, bo ,,Ania” jest lekturą obowiązkową można także obejrzeć film, ale kiedy ja byłam małą dziewczynką (gdzieś około 12-letnią), powieść ta nie była aż tak popularna. Poleciła mi ją moja koleżanka, do dziś pamiętam jej słowa: ,,Zobaczysz, spodoba Ci się, szybko sięgniesz po następne tomy”. I miała racje, biegałam po kolejne części, jak szalona, aż pani bibliotekarka śmiała się ze mnie. Pierwszy tom wypożyczyłam podczas ferii zimowych, przeczytałam go w ciągu dwóch dni. W tym czasie można było wypożyczyć tylko jedną książkę, więc odwiedzałam bibliotekę prawie codziennie. Przeczytałam wszystkie wówczas dostępne tomy. Mało spałam, mało jadłam, bo ,,pochłaniałam” ,,Anię”.
Na szczęście były ferie i mogłam sobie na to pozwolić.
Dlaczego ta książka mnie tak urzekła? Myślę, że to ze względu na bohaterkę. Po raz pierwszy czytałam o kimś, kto tak bardzo mi się podobał. O dziewczynce skromnej, ale trochę szalonej i niezwykłej. O takim rudowłosym, brzydkim kaczątku, który zamienił się w łabędzia. Ania Shirley fascynowała mnie, wzruszała i bawiła. Dla mnie była ideałem. Miła, wesoła, pełna dobroci, inteligentna, zdolna, pracowita szczera, naturalna, romantyczna. Radziła sobie w każdej, nawet bardzo ciężkiej, sytuacji życiowej. Nauczyła się cieszyć wszystkim, co ją otacza. Nigdy nie raniła ludzkich uczuć, zawsze pierwsza do pomocy. To po prostu najcudowniejsza bohaterka, jaką poznałam. Chciałam być taka jak ona, utożsamiałam się z nią. I w pewnym sensie Ania wpłynęła na moje życie, zostałam, tak jak ona, nauczycielką :)
,,Ania z Zielonego Wzgórza” to książka wzruszająca, taka z której się nie wyrasta. Polecam wszystkim pozytywnie zakręconym.
Małgorzata Hałupka - pedagog szkolny
Książka z dzieciństwa, która pamiętam do dziś to „Czarnoksiężnik ze Szmaragdowego Grodu” L. Franka Bauma. Bohaterka, Dorotka, to kilkulatka, która "dzięki huraganowi" i trąbie powietrznej trafia do magicznego świata - musi go przemierzyć, aby dotrzeć do czarnoksiężnika Oza, mieszkającego w Szmaragdowym Grodzie. Tylko on może jej pomóc wrócić do domu. Po drodze spotyka przyjaciół, którzy przyłączają się do niej, ponieważ mają nadzieję, że Oz odda im to, czego pragną: Blaszanemu Drwalowi serce, Strachowi Na Wróble rozum, a Tchórzliwemu Lwu odwagę.
Wszyscy przeżywają fantastyczne przygody, nie obywa się bez magii: zaczarowanego pola maków, na którym zasypia Lew; porwania przez latające małpy; zaczarowanych bucików i unicestwienia Czarownicy Północy itp.
Gdy znalazłam po raz pierwszy tą książkę na półce w bibliotece szkolnej zaintrygował mnie już sam tytuł. Próbowałam wyobrazić sobie jak wygląda tytułowy Szmaragdowy Gród. Potem, czytając książkę, zostałam wciągnięta w piękny i magiczny świat, zapadający w pamięci na długo. Książka trzyma w napięciu, subtelnie pokazuje jak dużą wartość ma przyjaźń. Polecam każdemu, kto lubi fantastyczne podróże i przygody.
Ewa Iracka - nauczyciel edukacji wczesnoszkolnej
Książka towarzyszy mi od wczesnego dzieciństwa, aż po dzień dzisiejszy. Pamiętam moment, gdy z zaciekawieniem i radością oglądałam w kępińskiej księgarni nowe pozycje książkowe dla dzieci licząc na to, że któraś z nich będzie moją własnością, jeśli moja mama zechce mi ją kupić. Nie miałam jednak co narzekać, bowiem biblioteczka domowa z czasem wzbogacała się o coraz to nowe książki - kolorowe, jak na tamte czasy, w twardej oprawie i dużym formacie.
Z sentymentem więc wspominam "Awantury i wybryki małej małpki Fiki Miki" Kornela Makuszyńskiego, w której interesowały mnie przygody małej, rezolutnej małpki przedstawione w postaci historyjek obrazkowych (komiksu) zawsze z wierszowanym tekstem.
Drugą ulubioną książką była pozycja Czesława Janczewskiego "Nowi przyjaciele Misia Uszatka", którą mam do dzisiaj ! Bardzo podobały mi się ilustracje (teraz już trochę anachroniczne) misia w samolocie, misia w sklepie, misia wśród przyjaciół, czy misia z zajączkiem. Fascynujące były jego przygody z pluszowym króliczkiem, ze srebrnymi gwiazdkami, w sklepie z zabawkami, przygody w czasie burzy, czy z Polną Myszką. Książkę tę zachowałam na pamiątkę, by mogła obejrzeć ją moja córka, a potem i moi uczniowie.
Marta Krymiec - nauczyciel matematyki
Kiedy byłam mała, moja mama podsyłała mi książki swojego dzieciństwa. Były wśród nich m.in. powieści Małgorzaty Musierowicz, które napisane z wielkim humorem, zawsze wprawiały mnie w świetny nastrój. Jednak szczególną pozycją pozostała dla mnie „Mała Księżniczka” napisana przez Frances Hodgson Burnett.
Główną bohaterką jest Sara, szczęśliwa dziewczynka, która z powodu swego bogactwa, mądrości i szlachetności nazywana jest przez koleżanki „Księżniczką” i sama stara się postępować tak, aby na to określenie w pełni zasłużyć. Jednak pewnego dnia, w dniu swoich urodzin, dowiaduje się, że jej ukochany ojciec umiera i traci cały majątek. Sara nagle staje się biedna i nie ma gdzie się podziać. Pozostaje na pensji (szkoła z internatem dla dziewcząt), gdzie umieścił ją ojciec i aby zapracować na swoje utrzymanie pracuje często ponad swoje siły. Pali w piecach, sprząta, dźwiga ciężkie zakupy. Często chodzi spać głodna. Na poddaszu, gdzie mieszka jest zimno i ponuro. Mimo tego nie poddaje się i nie skarży. Ciężkie chwile pozwala jej przetrwać bogata wyobraźnia i wrodzona dobroć.
Od Sary możemy nauczyć się w jaki sposób przezwyciężać kłopoty i iść przez życie z uśmiechem niosąc radość także innym. „Mała Księżniczka” jest piękną książką o uczuciach i przyjaźni. Jest wzruszającą opowieścią o losach kopciuszka, którego los w końcu szczęśliwie się odmienił. Polecam wszystkim gorąco!
Joanna Kurczewska - nauczyciel języka angielskiego
„Tam, gdzie przebywa Ania, nie ma mowy o nudzie”
W myśl powyższego cytatu chciałabym zachęcić czytelników do sięgnięcia po pierwszy z tomików powieści kanadyjskiej pisarki Lucy Mound Mongomery pt. „Ania z Zielonego Wzgórza”. Wybór tej pozycji nie jest przypadkowy, ponieważ książka należy do kanonu moich ulubionych i jest jedną z najczęściej przeze mnie czytanych.
To postać rudowłosej Ani Shirley, sierotki, która przez pomyłkę trafia do Avonlea na Zielone Wzgórze, jej urocza wrażliwość, a jednocześnie wybuchowy temperament przez który popada często w przeróżne tarapaty oraz niesamowita fantazja urzekła mnie od pierwszych stron powieści.
Niekwestionowaną zaletą książki są poetyckie opisy Wyspy Księcia Edwarda – najodleglejszego zakątka Kanady, gdzie toczy się akcja. Właśnie te malownicze opisy przyrody pobudzą Twoją wyobraźnią i w magiczny sposób przeniosą Cię w tamtejsze rejony.
Gorąco polecam.
Sylwia Lemanik-Bieda - nauczyciel matematyki
„Dzieci z Bullerbyn” Astrid Lindgren, to jedna z najciekawszych książek mojego wczesnego dzieciństwa. Nawet teraz po wielu latach chętnie do niej powróciłam w historiach czytanych każdego wieczora, podczas minionych wakacji moim dzieciom.
Pamiętam, zakochałam się w tej książce, gdy po raz pierwszy przeczytała nam ją pani ze świetlicy szkolnej, do której uczęszczałam.
Bullerbyn to malutka wioska, w której wychowuje się siódemka dzieci. Główna bohaterka - Lisa mieszka wraz z braćmi Lassem i Bossem w Zagrodzie Środkowej. Zagrodę Północną zamieszkują Britta i Anna, zaś zagrodę Południową Olle oraz jego mała siostrzyczka Kerstin... Kto chce wiedzieć więcej, koniecznie musi książkę przeczytać. Naprawdę warto! Jest to książka, do której chętnie się powraca (nawet po latach :) z własnymi dziećmi). Pełna ciepła i niebanalnego poczucia humoru, przedstawia szczęśliwe i pełne przygód dzieciństwo mieszkańców tej małej wioski. Z pozoru jest to prosta historyjka widziana oczami kilkuletniej Lisy. Tak naprawdę jednak „Dzieci z Bullerbyn” są dla mnie piękną opowieścią o dzieciństwie, marzeniach i beztrosce, której nam dorosłym tak brakuje…
Przygody bohaterów książki także teraz, po latach ogromnie mnie bawiły i śmieszyły. Polecam!!!
Elżbieta Mamczak - nauczyciel języka polskiego
Są książki, które nie wywierają na nas większego wrażenia, ale i takie, które na długo zostają w naszej pamięci. Do tych ostatnich zaliczam powieść pt. „Awantura o Basię”. Czytałam ją, będąc szóstoklasistką, jednak do dziś lekturę ciepło wspominam. Napisał ją w 1936 r. Kornel Makuszyński, nazywany autorem „uśmiechniętych książek”. To powieść o dziecięcej ufności, samotności, potrzebie miłości i ciepła rodzinnego, ludzkiej dobroci, wreszcie o przyjaźni, która trwa mimo rozłąki i upływu lat.
Tytułową bohaterkę poznajemy w momencie, gdy jej matka ginie tragicznie pod kołami pociągu. Przed śmiercią zdążyła ona jednak powiedzieć, kto powinien zaopiekować się jej kilkuletnią córką. Dziewczynka zostaje odesłana pociągiem do Warszawy. Na szyi ma zawieszoną kartkę, na której zapisany jest adres nowego opiekuna. Podczas podróży Basia wylewa na siebie mleko, przez co napis staje się zupełnie zamazany i nieczytelny. Po przyjeździe do stolicy okazuje się, że dziewczynka nie ma gdzie się podziać, gdyż nikt nie wyszedł po nią na dworzec. Wtedy zabiera ją do swojego mieszkania nieznajomy mężczyzna – towarzysz podróży. Razem ze swoim współlokatorem próbuje on odczytać zapisany na kartce adres, co im się ostatecznie udaje. Okazuje się, że Basia powinna dotrzeć do mieszkania znanego pisarza, pana Olszowskiego…
Czy dziewczynka tam dotrze? Kto będzie się o nią awanturował? Jak zakończą się poszukiwania ojca bohaterki, który rzekomo zaginął podczas wyprawy do Ameryki Południowej? Z kim ostatecznie zamieszka Basia Bzowska? Co zrobi z otrzymanym spadkiem? Na te oraz inne pytania odpowiecie sobie sami, gdy sięgniecie po tę wyjątkową książkę, do czego szczerze zachęcam!
Lidia Nawrot - nauczyciel historii
Ilekroć na lekcjach historii realizuję tematy związane z powstaniem różnych zakonów, wracam myślami do czasów mojego dzieciństwa i przypomina mi się powieść przygodowo-detektywistyczna Zbigniewa Nienackiego pt. „Pan Samochodzik i templariusze”.
To druga z cyklu 12 książek tego XX – wiecznego pisarza, których głównym bohaterem jest pan Tomasz, zwany przez przyjaciół Samochodzikiem.
Nie pamiętam, czy powieść ta była wówczas w spisie lektur szkolnych, ale wiem, że przeczytałam ją prawie jednym tchem.
Fabuła utworu koncentruje się wokół poszukiwania skarbu templariuszy, który prawdopodobnie znajdował się w Polsce. Pamiętam, że już wtedy próbowałam poznać historię zakonu templariuszy, założonego na początku XII w. przez rycerzy francuskich przebywających w Jerozolimie. Początkowo wspólnota liczyła 9 osób, ale z czasem przekształciła się w bogaty i potężny zakon. W 1312 r. papież Klemens V rozwiązał go pod zarzutem odejścia zakonników od wiary chrześcijańskiej i praktykowania czarów.
Gdzie się podział ogromny majątek tego zakonu?
Tę zagadkę próbował rozwiązać Pan Samochodzik wraz z trojgiem przyjaciół. Na drodze ich poszukiwania pojawili się cudzoziemscy konkurenci. Żywa, barwna fabuła, wątek kryminalny, odwiedzanie tajnych miejsc sprawiły, że książka trzyma w dużym napięciu i potęguje napięcie grozy.
Pamiętam, że już wtedy jako dziecko zainteresowały mnie treści historyczne zawarte w tej powieści. Pan Tomasz w bardzo interesujący sposób przekazywał swym przyjaciołom informacje związane z założeniem zakonu krzyżackiego i zakonu templariuszy. Jest on dla mnie wzorem historyka, który potrafił zaciekawić i rozbudzić wyobraźnię słuchaczy. Staram się brać z niego przykład, ale niestety nie zawsze mi się to udaje. Niektórych treści historycznych po prostu nie da się ubarwić i zainteresować nimi uczniów.
Tak jak chętnie wracam do czasów mojego dzieciństwa, chętnie wróciłabym do tego 12 – częściowego cyklu powieści Zbigniewa Nienackiego. Tylko czy mi czas na to pozwoli…?
Jeśli tak, podzielę się wrażeniami z moimi uczniami i być może treści historyczne zawarte w tych powieściach wykorzystam na lekcjach.
Helena Nowak - p. sekretarka
Moją ulubioną książką była powieść autorki Frances Hodgson Burnett pt. „Tajemniczy ogród”.Zafascynowała mnie postać Mary Lennox, chorowitej, brzydkiej, smutnej dziewczynki, która zmieniła się z chwilą powrotu do swojej ojczyzny. Bardzo duży wpływa na jej przemianę miał kontakt z przyrodą, z naturą.
Ten silny związek wraz z przekonaniem o uzdrowicielskiej sile płynącej z natury daje Mary siłę do zmiany jej osobowości i zdrowia.
Polecam książkę każdemu czytelnikowi.
Lidia Radczak - nauczyciel edukacji wczesnoszkolnej
We wczesnych klasach szkoły podstawowej moja mama podsunęła mi do przeczytania swoją ulubioną książeczkę z dzieciństwa. Była to "Historia gałgankowej Balbisi" Janinny Broniewskiej. Zachwyciła mnie wzruszająca opowieść o szmacianej laleczce, która trafia przypadkiem od domu i przeżywa różne przygody. To książka, o której wciąż myślę z wielkim sentymentem.
Wspaniałe chwile w dzieciństwie spędziłam z książką Kornela Makuszyńskiego pt. "120 przygód Koziołka Matołka". Książka bawiła mnie do łez, ale również uczyła jak należy postępować. Atrakcją były dla mnie bogate ilustracje świetnie przedstawiające przygody bohatera.
W starszych klasach z wielkim zapałem i emocjami czytałam kolejną ulubioną książkę autorstwa K. Makuszyńskiego pt. "Szatan z siódmej klasy".
Lekturą, po którą sięgam co jakiś czas jest wspaniała historia Ani Shirley z powieści pt."Ania z Zielonego Wzgórza" Lucy Maud Montgomery. Pamiętam, że czytając tę książkę chciałam być taka jak jej bohaterka.
Jan Rusajczyk - p. dyrektor
W latach mojej młodości wśród chłopców najczęściej czytaną była książką „Winnetou” Karola May o młodym, szlachetnym wodzu indiańskim z plemienia Apaczów.
Czytałem wszystkie części po kilka razy. Były często problemy ze zdobyciem tej książki, dlatego pożyczaliśmy je sobie wzajemnie, a biblioteka była oblegana, gdy tylko pojawiła się w niej kolejna część z serii „Winnetou”.
Ubieraliśmy pióropusze zrobione z piór zdobytych na podwórkach u kolegów, zabawa w dzielnych Indiach trwała czasem do późnych godzin wieczornych.
Agnieszka Wiśniowska - nauczyciel języka polskiego, bibliotekarz
Książka, która sprawiła, że jako dziecko polubiłam czytanie to „Przygody Robinsona Cruzoe” Daniela Defoe.
Uważam, że ma swój wyjątkowy nastrój i niebywale rozbudza wyobraźnię. Czytając ją, za każdym razem, wyobrażałam sobie siebie w roli głównego bohatera, który trafia, jak początkowo sądzi, na bezludną wyspę w wyniku katastrofy statku.
Lekturę wspominam z wielkim sentymentem, ponieważ z wypiekami na twarzy chłonęłam przygody Robinsona, któremu dzięki swojej niezwykłej zaradności udaje się przetrwać na wyspie. Z chęcią zanurzałam się we wspaniały, odległy świat, aby odkryć coś nowego, a potem bezpiecznie „wrócić do domu”. Gorąco polecam.
Hanna Woźniak- nauczyciel języka angielskiego
Pierwsze moje skojarzenie z hasłem „ulubiona książka z dzieciństwa” to zdecydowanie „Dzieci z Bullerbyn” autorstwa Astrid Lindgren. Czytałam tę książkę kilkanaście razy.
Podobała mi się dlatego, że opisywała życie, przygody i przyjaźnie dzieci w moim wieku. Podawała wiele pomysłów na spędzanie czasu wolnego oraz relacje z innymi. Pamiętam, że czytając ją utożsamiałam się z bohaterami, czułam się jakbym sama przeżywała przygody opisywane w książce.
Bardzo cieszyłam się, kiedy nakręcono film, mogłam wówczas porównać to, co stworzyła moja wyobraźnia, z tym co pokazano na ekranie.